Trzy w jednym - "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk

Ponad 900 stron. Ani tego w autobusie czytać, ani szybko przelecieć wzrokiem i streścić... O czym można napisać taki kawał literatury? Ano, o życiu człowieka oczywiście. I to człowieka nie byle jakiego, bo Jakub Lejbowicz Frank, alias trzeci Mesjasz, do przeciętniaków nie należał z pewnością.

Tak tak, to nie przewidzenie - trzeci Mesjasz. Wprawdzie wiele jest rozgałęzień fabuły i wątków pobocznych, jednak główna oś fabuły oparta jest o postać ekscentrycznego Żyda, który w XVIII wieku spowodował niemałe poruszenie na ziemiach polskich. Postać tym bardziej fascynującą, że autentyczną i odtworzoną w oparciu o źródła historyczne, a mimo to nie sprawiającej wrażenia sztucznej i wyciętej z papieru. Jakub, jak zresztą całe "Księgi..," wręcz tętni życiem. Charyzmatyczny przywódca bluźnierczej, budzącej oburzenie sekty łączącej cechy i tradycje trzech największych religii świata, niezwykły, ponadprzeciętny człowiek, manipulator, naciągacz, a jednocześnie myśliciel - niejednoznaczna postać głównego bohatera tej powieści wzbudza niemałe emocje nawet dzisiaj, po ponad 200 latach od opisanych przez Olgę Tokarczuk wydarzeń. 

Mimo widocznego ogromu pracy badawczej włożonej w powstanie tej powieści, "Ksiąg
Jakubowych" nie czyta się na szczęście jak fabularyzowanej biografii. Jest to zasługa zarówno bardzo wyrazistych, żywych bohaterów, jak i nietypowej formy - w "zwykłą" fabułę powplatane są fragmenty listów i "Resztki" - zapiski towarzysza Jakuba, Nachmana. Nie zawsze zresztą fabuła trzyma się głównego bohatera - często odpływa w stronę księdza Chmielewskiego czy Chany, staruszki spoczywającej w jaskini o kształcie litery... I są to wycieczki nie mniej wciągające od głównego wątku.


Jedynym, co może przeszkadzać w cieszeniu się lekturą jest niesamowita objętość "Ksiąg...". I nie chodzi tu bynajmniej o problemy techniczne wynikające ze znacznych gabarytów, a bardziej o sam fakt, że trudno w tak obszernej formie utrzymać stałe tempo akcji i podtrzymywać zainteresowanie czytelnika. Są więc strony, które czyta się z zapartym tchem i fragmenty słabsze, ciągnące się i nieco usypiające. Jest ich jednak stosunkowo niewiele i, jak na tak potężną książkę, trzeba przyznać, że "Księgi Jakubowe" trzymają poziom.

Jest jeszcze jeden szczegół, który umili skutecznie lekturę "Ksiąg..." i z nawiązką rekompensuje jej braki - sposób wydania. Niby nie powinno się wprawdzie oceniać książki po okładce, wszyscy jednak wiemy, że pięknie opakowaną literaturę czyta się po prostu lepiej, a w przypadku powieści Tokarczuk mówimy nie tyle o szczególnie pięknej okładce (choć ta również jest wyjątkowo estetyczna), co o wspaniałych ilustracjach co jakiś czas pojawiających się na jej kartach, które w połączeniu z dobrze złożoną czcionką i małym motywatorem w postaci liczonych od tyłu stron sprawia, że czyta się z przyjemnością.

Czym są więc "Księgi Jakubowe"? Można by dużo, długo i rozwlekle pisać o fascynującej historii, doskonałym tle historycznym czy szerokich możliwościach interpretacji fabuły, ograniczę się jednak do stwierdzenia, że to wyjątkowo dobra powieść. I, jako taka, z pewnością zasługuje na uwagę przez kilka zimnych, jesiennych wieczorów.

(popularności)