Winny niewinny - "Proces" Franza Kafki


Nic nie zrobiłeś? Nie szkodzi. Nie pomogą tłumaczenia, że nie jesteś winny, że to nie Ty. Masz proces. I, niezależnie od tego, co zrobisz, Proces zostanie z Tobą już na zawsze. Może Ci się wydawać, że się od niego uwolniłeś, ale to tylko złudzenie. Ty masz Proces, a Proces ma Ciebie.

Pozbierałam się. Po trzech dniach od zakończenia lektury Procesu czuję się w końcu na siłach, by cokolwiek o tej książce napisać, by spróbować się nieco w stosunku do niej zdystansować. Kafka ze swoją wizją świata wbił mi się klinem w głowę i czuję, że szybko jej nie opuści. Wielki mentalny kac i wielki zachwyt – tak najłatwiej opisać to, co czuję z związku z tą powieścią. A dlaczego?

W skrócie o fabule – Józef K., typowy everyman, jest przekonany, że niczym nie zawinił. Mimo to pewnego poranka do jego domu wdziera się dwóch urzędników, którzy informują go, że właśnie został aresztowany. Co nie oznacza to bynajmniej, że jego swoboda fizyczna zostaje ograniczona – K. może nadal pracować w banku i wykonywać swoje codzienne czynności. Jednocześnie musi jednak cały czas pozostawać w gotowości, oswoić się z myślą, że proces może wtargnąć w jego życie w każdej chwili, a jego rutyną staną się niespodziewane przesłuchania czy dziwaczne wizyty w kancelarii. Z biegiem czasu życie głównego bohatera coraz mniej jest życiem właśnie, a coraz bardziej – gorączkowymi próbami wybrnięcia z procesu, zapewnienia pomyślnego jego zakończenia, czy choćby powstrzymanie go na tyle, na ile jest to możliwe.

Proces przygniata atmosferą. Ciężką i ponurą, choć absurdalną. Nie od parady niepokojący, nierealny klimat strachu i osaczenia nazywa się właśnie kafkowskim. Jest surrealistycznie, jest przerażająco, choć jest też chwilami, co przeraża jeszcze bardziej, zaskakująco znajomo. Bo choć koszmarna, wizja Kafki jest nam bliższa, niżbyśmy tego chcieli.

Na pierwszy rzut oka powieść ta to coś w stylu orwellowskiego 
Roku 1984, powieść o bezradności człowieka w starciu z potężną siłą systemu, o totalitaryzmie i wszechobecnej biurokracji. Im bardziej jednak zagłębiamy się w przygnębiającą rzeczywistość według Kafki, tym więcej rodzi się pytań, tym więcej możliwych interpretacji zostaje nam w głowie. Tym bardziej, że przecież nie całość Procesu trafiła w nasze ręce – znamienny jest dopisek o treści rozdział powyższy pozostał niedokończony. Kto wie, co jeszcze miało znaleźć się w tej powieści i jakie nowe możliwości zrozumienia jej by przed nami otworzyło, a jakie drzwi zamknęło na zawsze? Proces to powieść – worek z której, zależnie od czasu, miejsca i nastroju wyciągniemy z każdym razem coś innego. Z tego miejsca chcę więc pozdrowić mamę, tatę i ciocię, a do wszystkich byłych i przyszłych czytelników Procesu zaapelować – dajcie sobie wolność myślenia! Nie ograniczajcie się do sposobu postrzegania tej powieści jaki został Wam narzucony przez szkoły czy jakiekolwiek inne autorytety, a wtedy może odkryjecie w tej klasycznej powieści coś zupełnie nowego.

Kafka chciał, by jego niewydane książki i listy zostały po śmierci spalone. Całe szczęście, że przyjaciel, któremu zlecił to zadanie okazał się przyjacielem nieposłusznym – w przeciwnym bowiem razie nigdy nie cieszylibyśmy się między innymi właśnie Procesem i, uwierzcie, byłaby to dla ludzkości spora strata. Ale skoro już tą powieść mamy, korzystajmy z niej. Nawet nie dlatego, że to klasyka, a jako klasykę wypada ją znać, czy przynajmniej udawać, że się zna, ale po prostu dlatego, że może być to dla nas Książka przez duże K – taka, która na stałe zostaje w myślach, która kształtuje i wzbogaca. Polecam.


Na dżifie: praski pomnik Kafki autorstwa Davida Černego. Obraca się, skubany.

(popularności)