Z owczej perspektywy - "Sprawiedliwość owiec" Leonie Swann


Nie, to nie "Milczenie owiec". Owczy tytuł nie jest tu wysmakowaną metaforą, ani niczym w tym rodzaju, bohaterami tej książki są bowiem jak najbardziej dosłowne owce. Co więcej, są to bodaj najbardziej owcze z książkowych owiec, które nawet postawioną przed nimi kryminalną zagadkę rozwiązują jak należy - po owczemu.

"Filozoficzna powieść kryminalna" - takim zagadkowym hasłem na okładce reklamuje się "Sprawiedliwość owiec", debiut niemieckiej pisarki Leonie Swann. Cóż takiego kryje się pod tym hasłem? Jedynie... Stado owiec. Przyzwoitych, spokojnych owiec z Glennkill, które pewnego dnia znajdują swojego pasterza przybitego szpadlem do pastwiska. A jako, że owce swojego pasterza całkiem robiły, postanawiają odnaleźć jego mordercę i wymierzyć mu sprawiedliwość, nawet, jeśli nie do końca wiedzą, co to słowo oznacza.

Gdyby owce mówiły, mówiłyby to, co zapisała w swojej powieści Leonie Swann - do takiego wniosku doszłam już na początku lektury. Mimo, że filozofujące od czasu do czasu, są bowiem po prostu owcami, a jednocześnie każda z nich ma swój charakter, swój odmienny sposób myślenia. I oczywiście widzą ludzi zupełnie inaczej, niż ci chcieliby być widziani. Co zaś się tyczy filozofii... Owszem, jest, ale wątek filozoficzny nie dominuje i nie czyni tej powieści ciężkostrawną - raczej urozmaica lekturę. Niczego zaskakującego i innowacyjnego w tej kwestii raczej w "Sprawiedliwości owiec" nie znajdziemy, bo owce w swoich rozmyślaniach dotykają takich tematów, jak życie po śmierci czy istnienie duszy, ale ta banalność nie czyni książki mniej przyjemnej w odbiorze.

"Sprawiedliwość owiec" nie jest czymś, co was oszołomi czy zachwyci - próżno szukać w tej powieści przejawów geniuszu czy tematu długich rozmyślań, nie jest ideałem, ale jednego nie można jej odmówić: ma w sobie i lekki, niewymuszony humor, i ciekawy pomysł, a nawet odrobinę głębi. Jako debiut jest więc bardzo udana i z przyjemnością sięgnę po kolejną część.


(popularności)