Zmagania z Gaddą - Poznawanie cierpienia


To nie będzie łatwa lektura - zdaje się mówić tytuł tej powieści. Bo cierpienie, czy to psychiczne, czy fizyczne, to, nie ma co ukrywać, temat raczej trudny. Tym bardziej zaskoczona byłam, gdy na 30 stronie natrafiłam na cytat porównujący kształt willi do dwóch żyraf połączonych zadkami… Który nie okazał się jednak kwintesencją tego niewielkiego dziełka.


Poznawanie cierpienia” to opowieść o relacjach między dwójką ludzi - matce i synu mieszkających w willi na skraju małego miasteczka w Maradagalu, fikcyjnym państwie będącym hybrydą włosko-argentyńską. Relacjach, dodajmy, skomplikowanych i zawierających w sobie sporo tytułowego cierpienia, przeładowanych wzajemnym brakiem zrozumienia i żalem. Cała akcja, która gdzieś się tam toczy to tak naprawdę próby pokazania tej dwójki z różnych perspektyw - a to oczami postronnych mieszkańców miasta, a to od strony syna, a w końcu - matki.

Głównych bohaterów nie poznajemy jednak, jak to się przyjęło, na samym początku - najpierw czeka nas kilkadziesiąt stron dygresji rozmaitych - od historii najnowszej Maradagalu począwszy, a na opisach architektury (w tym właśnie tym z żyrafami) skończywszy... Trudno powiedzieć tak naprawdę na co to komu - celem było być może wprowadzenie czytelnika w klimat powieści, ja jednak czułam się raczej zasypana nie do końca potrzebnymi informacjami... A potem znienacka nastąpiło przejście do właściwej akcji powieści.

I tu także nie obyło się niestety bez zastrzeżeń. Choć trudno nie docenić rozmiaru tragedii rozgrywającej się między bohaterami i nie podziwiać precyzji, z jaką Gadda uzewnętrznia bolączki swoich postaci, we wczuwaniu się w to wszystko przeszkadzał mi język - wyjątkowo niejednolity, przeskakujący nagle od tonu kpiarskiego, wręcz wesołego do neurotycznych wybuchów gniewu czy przejmującego smutku. Te zmiany nastroju, choć podobne skądinąd do zachowania jednego z głównych bohaterów i z tego powodu pozwalające zbliżyć się nieco do zrozumienia go, są równocześnie tak denerwujące i dezorientujące, że skutecznie pozbawiły mnie przyjemności z lektury.

Z drugiej strony konstrukcja bohaterów to w "Poznawaniu cierpienia" mistrzostwo - Gadda niczego nie uładza, nie ukrywa, sprawia, że nie jesteśmy w stanie polubić jego postaci, a jednocześnie nie jesteśmy też w stanie im nie współczuć. W zrozumieniu tła tej tragedii bardzo pomaga posłowie autorstwa Haliny Kralowej, dzięki któremu dowiadujemy się, jak wiele wspólnego miał Gonzalo Pirobuttiro - powieściowy syn - z samym Gaddą; kontekst autobiograficzny nadaje „Poznawaniu cierpienia” kolejny, jeszcze bardziej tragiczny wymiar.

Rzadko zdarza mi się męczyć 260 stron przez ponad tydzień, ale nie jestem w stanie z czystym sumieniem Wam tej książki odradzić. Nie przekonał mnie styl Gaddy, nie dałam się wciągnąć dziwacznej atmosferze Maradagalu, ale, kto wie – być może Was ta wyjątkowa zmienność nastroju przekona, być może lepiej zrozumiecie pełną cierpienia opowieść o dwojgu tak bliskich, a jednocześnie tak dalekich sobie ludzi, być może to właśnie medytacji o cierpieniu potrzebujecie jesienną porą? Nie jest to jedna z tych rzeczy, które absolutnie trzeba przeczytać, ale – bo w zasadzie czemu nie – można spróbować.





(popularności)